wtorek, 6 października 2015

Podnieś mnie jeśli potrafisz...- Rozdział VI + Informacje

Witam~
Połowa z was pewnie myślała, że nie żyję czy coś... Ale jestem :)
Pewnie wiecie, co się działo z blogiem w ostatnim czasie. Musiałam przemyśleć całą tą sytuację i powiem, że lekko mnie to przytłacza. Jak były dwie autorki to jeszcze było na kogo zrzucić obowiązki *śmieje się*.
Właśnie dlatego, że musiałam to wszystko przemyśleć trwało to tak długo. I wymyśliłam, że pozwolę czytelnikom zadecydować. Na prawym bannerze macie ankietę i proszę żeby każdy w niej zagłosował. Przyznam, że druga odpowiedź niezbyt napawa mnie optymizmem, ale no jak zadecydujecie tak będzie. Chociaż jeśli nawet znalazłabym kogoś do współpracy, to i tak może nie być to samo co wcześniej...
Ten rozdział jest swego rodzaju przykładem, pokazuje wam, jak to opowiadanie wygląda w wersji 100% Yavanna :D Ale wydaje mi się, że perspektywa Naokiego dalej mi nie wychodzi. Praktyka czyni mistrza, co nie?
Rozumiem, że nie każdemu chce się pisać komentarze długości wypracowania, ale chociaż te kilka słów to nie jest aż taki wysiłek. Dla kompletnie leniwych umieściłam na dole postu przykładowe reakcje...
Jako że jestem wredną suką, rozdział kończy się w takim a nie innym momencie. Miał być dłuższy, ale następny idzie wyjątkowo opornie, a chciałam to już wstawić.
Dziękuję za to że jesteście, a nowych czytelników witam bardzo serdecznie.
Miłego czytania~


Na szkolnym korytarzu nie było ani jednej żywej duszy. Jedynym dźwiękiem mącącym wszechobecną ciszę był odgłos kroków, dobiegający spod ciężkich zimowych butów bruneta. Wiedziony pewną informacją, którą uzyskał od jednego ze swoich nowych kolegów z klasy, przyszedł do szkoły na dwie godziny przed rozpoczęciem Lekcji. Podobno właśnie teraz odbywają się zajęcia klubu miłośników malarstwa. Eizo był właśnie jednym z takich miłośników i postanowił spróbować swoich sił. W jego rodzinnej wiosce nie było żadnej działalności tego typu, więc cieszył się podwójnie.

– Wstawaj Mei, ty mały szkrabie – białowłosy chłopak, już od pięciu minut klęczał przy łóżku swojej młodszej siostrzyczki starając się ją obudzić. Niestety bez zadowalającego rezultatu, mała tylko zawijała się ciaśniej kołdrą i obracała na drugi bok. Z ciężkim sercem potrząsnął dziewczynką raz jeszcze, tym razem trochę mocniej niż wcześniej. Gdyby to on sam decydował, to pozwoliłby jej jeszcze trochę pospać. Tylko że to ich mama, która wyjechała na weekend w delegację zostawiła Mei pod jego opieką, musiał dopilnować żeby dotarła do przedszkola.
– Wstawaj, zrobiłem naleśniki~! – Naoki wiedział jednak jak przekonać swoją siostrę. Ta od razu otworzyła oczy i przetarła je małymi piąstkami, mrucząc pod nosem „Naleśniki? Naleśniki dobre...”. Starszy z rodzeństwa wstał z klęczek i poszedł w kierunku drzwi. Obrócił się w progu i spojrzał na małą.
– Uszykuj się i schodź na dół na śniadanie. Tylko się pośpiesz, bo za pół godziny wychodzimy.

– Przepraszam, czy to tutaj odbywają się zajęcia klubu malarskiego? – Po zadaniu tego pytania, Eizo zdał sobie sprawę z jego całkowitej absurdalności. Przecież na pierwszy rzut oka widać było, że trafił do odpowiedniego miejsca. W pomieszczeniu do którego właśnie zaglądał, cała jedna ściana zastawiona była różnego rodzaju farbami, stały tam stare i najprawdopodobniej nieużywane już sztalugi, na regale znajdowały się niezliczone ilości pędzli i pędzelków, a za nim stało oparte o ścianę kilka płócien. Przy ścianie po lewej stronie od wejścia stał mały stolik z dwoma krzesłami, a nad nim na ścianie wisiało kilka naprawdę pięknych obrazów i rysunków. Większość z reszty przestrzeni w pomieszczeniu zajmowały rozstawione sztalugi, przy których stali inni uczniowie, aktualnie patrzący na niego jak na debila. Ewentualnie z politowaniem.
– Tak, to tutaj. Jestem Kuniko Anzai, przewodnicząca – odezwała się dziewczyna o krótkich szaro-brązowych włosach, związanych w dwa kucyki po obu stronach twarzy. Odsunęła się od obrazu, nad którym aktualnie pracowała i wytarła ręce w fartuszek.
Mimo że pomieszczenie na pierwszy rzut oka wydawało się całkiem przestronne, to jak każdy członek klubu rozstawił swoje akcesoria, powoli zaczynało brakować miejsca. Jednak dziewczyna, Kuniko, zupełnie tym nie zrażona, zręcznie pokonała slalomem dzielącą ich odległość i już znajdowała się przy nim. Szybkim ruchem poprawiła okulary zsuwające się jej z nosa i podała rękę Eizo. Chłopak potrząsnął jej dłonią i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Przez chwilę stał tak po prostu i ogarniał wzrokiem cały pokój, ale po chwili przypomniał sobie po co tu przyszedł.
– Etto, jestem Eizo Watanabe i chciałbym do was dołączyć – Uśmiechnął się trochę koślawie i z zapartym tchem czekał na odpowiedź przewodniczącej.

– Rusz się mała... Chyba nie chcesz się spóźnić, prawda? – Mówił Naoki, ciągnąc swoją siostrę za rękę. Dziewczynka przebierała nóżkami wyjątkowo szybko jak na czterolatkę, ale to i tak było dla niego za wolno.
– Blacisku, nie mogę iść sybciej. Nogi mnie bolą.– Zaskomlała i zatrzymała się. Chłopak westchnął głęboko, zarzucił sobie jej plecaczek na ramię i wziął ją na ręce.
– Co ja z tobą mam Mei – Pogłaskał ją po włosach i zakrył jej szyję i policzki szalikiem. W końcu była już jesień i jakby mała rozchorowała się podczas gdy on miał się nią opiekować to kochana mamusia urządziła by mu z życia piekło. Dosłownie.

Od kilku dobrych minut członkowie klubu malarskiego rozmawiali konspiracyjnym szeptem, na temat hipotetycznego nowego członka ich klubu. Sam zainteresowany w tym czasie został wyproszony z pomieszczenia pod pretekstem „narady”. Jeszcze przed tym poproszono go o jakiś przykład swoich prac, więc oddał im swój nieśmiertelny szkicownik. Był on obłożony granatową tekturą, która w kilku miejscach była poplamiona i pomazana – naznaczona nieubłaganym upływem czasu.
Od tego czasu Eizo siedział na podłodze po prawej stronie drzwi klubu miłośników malarstwa i nudził się. Wpatrywanie się w widok za oknem potrafiło być czasami wyjątkowo zajmujące, ale z tej perspektywy cała niesamowitość wschodu słońca była schowana za ścianą i chłopak widział tylko mały skrawek nieba. Gdy tak siedział i myślał o wszystkim i o niczym drzwi, za którymi odbywała się właśnie narada otworzyły się i stanął w nich średniego wzrostu chłopak- jedyny mężczyzna w klubie. Jego duże czarne oczy błyszczały radośnie, a prawa ręka wyciągnięta była w stronę Eizo. Z jego pomocą wstał i wrócił do pokoju klubowego. Przewodnicząca, którą wcześniej poznał siedziała przy małym stoliku, na którym leżał tak dobrze znany mu szkicownik. Reszta klubowiczów wróciła do swoich dzieł i tylko co chwilę zerkała na nich kątem oka, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Kuniko zaprosiła bruneta do stołu i od razu przeszła do sedna sprawy.
– Przyjrzeliśmy się twoim pracom i szczerze mówiąc jesteśmy pod wrażeniem. Dlaczego wcześniej nie dołączyłeś do klubu?
– Właściwie to dopiero co się tutaj przeniosłem. Do tej szkoły chodzę jakiś tydzień. – Lekko zakłopotany niebieskooki roześmiał się, a jego prawa ręka powędrowała na kark. Nigdy nie był tak otwarcie chwalony przez kogoś, kto w gruncie rzeczy, jednak znał się na sztuce.
– To może dlatego o tobie nie słyszeliśmy. A więc – ręce przewodniczącej wykonały coś na kształt werbli, co od razu wprawiło Eizo w dobry humor – Mimo że nie ma z nami jednego członka, to postanowiliśmy cię przyjąć. Cieszysz się?
– Nawet nie wiesz jak bardzo. Kamień z serca. – Wydał z siebie dźwięk przypominający głośne „Ufff” i roześmiał się. Kuniko również się roześmiała i oddała brunetowi jego szkicownik. Obróciła się na krześle i wskazała na długowłosą brunetkę najbliżej nich.
– To jest Suzue Nakada. Jest naprawdę w porządku, jeśli tylko potrafisz się z nią dogadać. Tam koło regału stoi Mitsu Abukara, a ten szlachetny samarytanin, który raczył otworzyć ci drzwi to Ryu Irie. Uważaj na niego. – Nie rozumiał, czemu jest ostrzegany, ale serdeczność z jaką chłopak się do niego uśmiechnął przed chwilą, ciągle wisiała w powietrzu. Do jego uszu dobiegło błagalne „Kunikooo... No weź...”
– Ech, okey...? Miło mi was poznać.

Naoki ledwo zdążył zaprowadzić siostrę do przedszkola. Dzięki pewnemu, nieuzasadnionemu szczęściu w momencie w którym znajdowali się na pasach, akurat zapalało się zielone światło. Naprawdę, tylko dzięki temu chłopak zaprowadził Mei na czas. Teraz tylko musiał iść do swojej szkoły. Chociaż tam nie musiał się aż tak śpieszyć. Wczoraj wieczorem, korzystając z pewnego komunikatora, poprosił Ryu, żeby przekazał przewodniczącej, że się dzisiaj trochę spóźni. Wystarczy żeby w ogóle się dzisiaj pojawił. Na obrazie nad którym aktualnie pracował zostały mu do zrobienia ostatnie szlify, więc równie dobrze mógłby skończyć go na przerwie obiadowej.
Po drodze wstąpił do kawiarni i kupił sobie cappuccino o smaku waniliowym, jego ulubione. Ogrzewając zmarznięte dłonie papierowym kubeczkiem doszedł do wniosku, że niedługo będzie trzeba wyciągnąć zimową kurtkę z szafy. W końcu robi się coraz chłodniej.

Brunet stał przed pustym płótnem z pędzlem w dłoni. Przed nim rozłożone było kilka farb olejnych w różnych odcieniach błękitu. Zazwyczaj Eizo malował różnego rodzaju pejzaże, a pomysły na nie przychodziły mu do głowy wyjątkowo szybko - jakby od początku znajdowały się we wnętrzu jego podświadomości i tylko czekały aż będzie chciał je zrealizować. Tym razem jednak nic takiego nie miało miejsca. Do rozpoczęcia pierwszej lekcji zostało jakieś dwadzieścia, może dwadzieścia pięć minut, a on nawet nie zaczął nic robić. Stał i wpatrywał się w czyste płótno z pustką w głowie wielkości co najmniej budynku Shibuya 109, gdy usłyszał rozbawiony głos Ryu.
– Widzę, że twoja twórczość osiąga właśnie apogeum. – Chłopak położył swoją rękę na ramieniu bruneta i zacmokał z uznaniem nad jego obrazem.
– Też tak uważasz? Prawdziwe arcydzieło. – Odpowiedział dumnie Eizo. Obaj zaczęli się głośno śmiać, a dziewczyny nie zwróciły na to zbytniej uwagi. Przewodnicząca jedynie posłała w ich stronę uważne spojrzenie, lecz zaraz wróciła do swojej pracy.
– Pokaż co ty tam masz cwaniaczku – Tym razem to niebieskooki zajrzał przez ramię czarnowłosemu i zamarł z niedowierzania. – C-co t-to jest?
– Aż tak ci się podoba mój obraz? – Ryu dumnie wypiął pierś i jeszcze chwila, a obrósł by w piórka, ale w tym momencie Eizo ruszył się z miejsca. Bez żadnego skrępowania czy fałszywego ruchu ominął chłopaka i zatrzymał się przed obrazem, który stał tuż za stanowiskiem Irie, oparty o ścianę. Był zachwycający, po prostu fenomenalny i zapierający dech w piersiach. Wziął go w ręce i przyjrzał mu się z bliska. Każde pociągnięcie pędzla było wyjątkowo precyzyjne, a każde muśnięcie farby znajdowało się w idealnym miejscu. Obraz nie był jeszcze skończony, ale mimo tego sprawił na chłopaku tak niesamowite wrażenie, że nie mógł oderwać od niego wzroku. Chciał dotknąć płótna ręką i już miał to zrobić, gdy powietrze przeszył ostry głos:
– Mama cię nie uczyła, że nie rusza się nie swoich rzeczy Watanabe?

3 komentarze :

  1. Cześć.
    Akurat dodałaś rozdział po tym, jak pojechałam do babci, a na telefonie nie lubię pisać komentarzy. A naskrobałabym coś wcześniej.
    Bardzo mi się podobał ten rozdział 100% Yavanna. Serio, nie było wcale źle czy coś. Sympatyczny rozdział. I oczywiście coś zaczyna się dziać. To znaczy, dzieje się ciągle, ale Naoki i Eizo będą mieli kolejne miejsce, w którym będą się spotykać.
    Ogólnie, fajnie, że jest coraz więcej rzeczy, które w pewien sposób ich ze sobą łączą. A poza tym, Naoki opiekujący się siostrą jest wspaniały.
    Ciekawi mnie też Ryu. Bo w sumie to z tym "Uważaj na niego" to mógł być tylko docinek, ale może jakieś ziarnko prawdy w tym jest.
    Na początku nie zauważyłam, że rozdział się skończył, bo czytałam na telefonie i tak przez chwilę psioczyłam na mój telefon, że mi czegoś nie wyświetla, a tu się jednak okazało, że najlepsze zostawiłaś na później. Mówi się trudno.
    Powodzenia w pisaniu i jak dla mnie, pisanie z kimś jest chyba całkiem trudne, bo trzeba się zgrać i tak dalej. Samemu jest jednak wygodniej.
    To trzymaj się i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz <3 Właśnie, ja też uważam, że jeśli miałabym pisać to opowiadanie z kimś innym, to wtajemniczanie go we wszystkie moje plany trwałoby całą wieczność :D
      Sam rozdział kończy się w takim, a nie innym momencie bo nie mogę napisać dalszej części... Muszę coś wymyśleć :P
      Jeśli chodzi o pisanie na telefonie, to jest to dla mnie coś normalnego i nie mam z tym żadnego problemu. Tylko komentarze się częściej usuwają.
      Jeszcze raz dzięki za tak ogromną dawkę motywacji :)

      Usuń
  2. Jakoś nigdy nie zainteresowałam się mechanizmami przyjmowania dzieciaków do klubów w japońskich szkołach. Zawsze wydawało mi się, że każdy mógł uczęszczać do jakiegokolwiek klubu chciał, ale w sumie może i masz rację. Zresztą to nie jest aż takie ważne.
    Nigdy nie wstałabym specjalnie na zajęcia klubu dwie godziny przed lekcjami x.x Jestem strasznym leniwcem. Zwłaszcza ostatnio. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wstałam przed 11:00.
    Co miało znaczyć to uważaj na niego? xD Znaczy, idąc za tropem, że jest to opowiadanie gejowskie, to domyślam się, czemu Eizo ma uważać na Ryu, ale to nie zmienia faktu, że się roześmiałam, czytając to.
    Tajemnica waniliowego zapachu rozwikłana! Gejowska kawa sprawia, że cały Nao jest jeszcze bardziej gejowski. Hue hue.
    Nie ma to jak zrobić dobre pierwsze wrażenie na swoich współklubowiczach i nic nie narysować, co Eizo? xD
    Och, nie ma to jak zacząć rozpływać się nad obrazem chłopaka, który ci się podoba, nie wiedząc, że to jego obraz. Czy mogą być dla siebie jeszcze bardziej stworzeni? xD

    OdpowiedzUsuń