Witam wszystkich bardzo serdecznie.
Mogłabym napisać tutaj bardzo dużo, ale staram się ograniczyć długość wstępów z "wypracowania" do "notki".
Mimo że nie jestem w stanie nikomu obiecać, jak często będą pojawiać się rozdziały, z różnych powodów, wzięłam sobie do serca uwagę kochanego anonimka i ustanawiam pewną zasadę.
Od teraz, rozdziały będą publikowane zawsze w ŚRODĘ. Znaczy to tyle, że jak jednej środy nic się nie pojawi, to najszybciej zostanie opublikowane w następną. (zawsze mogą być jakieś wyjątki, ale nie ważne :P)
Rozdział w trakcie sprawdzania. Uważam, że wyszedł całkiem niezły, mimo że nie miałam zupełnie na niego pomysłu. I tutaj zwracam się do Was, jeśli ktoś ma jakikolwiek pomysł, proszę dajcie mi znać. Chętnie poczytam wasze pomysły i/lub opinie i chętnie podyskutuję z każdym chętnym do dyskusji.
Bądźcie grzeczni, głosujcie w ankiecie i piszcie, bo pisanie jest czymś nie do opisania <3 *nostalgia*
Enjoy.
Całkowicie pogrążony w telefonie Eizo szedł szkolnym korytarzem. Sms-ował właśnie z Naokim – trzeba wspomnieć, że zupełnie się już pogodzili – o jutrzejszej nieobecności białowłosego w szkole. Nogi niosły bruneta przed siebie i mimo że nie odrywał wzroku od ekranu urządzenia na nikogo nie wpadł, nie zderzył się ze ścianą, a jak na swojej drodze napotykał drzwi, których nie dało się otworzyć popychając je nogą, poświęcał otworzeniu ich jedną tysięczną swojej uwagi. Podczas tego marszu, o którym chłopak raczej nie zdawał sobie sprawy, dowiedział się, że Naoki musi zaprowadzić siostrę do lekarza i dla tego nie może przyjść na jutrzejsze zajęcia. Ale dzisiaj się pojawi i na korepetycjach (swoją drogą, korepetycje które Naoki udzielał Eizo, odbywały się teraz co dwa dni, a nie codziennie – na zmianę z zajęciami klubowymi) zajmą się nowym działem matematyki – funkcje kwadratowe. Yey!
Naoki nie miał dzisiaj pierwszej lekcji. Przy wyborze przedmiotów ogólnokształcących wybrał chemię, a na pierwszej godzinie miała być biologia. Nie mógł jednak dłużej pospać, bo znowu musiał odprowadzić siostrę do przedszkola. Na szczęście, dziewczynka w różowej sukience, poszła wczoraj spać trochę za późno i w tej chwili była zupełnym przeciwieństwem tryskającej energią o poranku Mei. Mogąc część swojej uwagi poświęcić czemuś innemu niż zwykle - domyślnie; małej różowej blondyneczce skaczącej po murkach – zajrzał do telefonu, gdzie czekała na niego wiadomość od Eizo. Jedno, co można było powiedzieć o białowłosym to to, że jego „proroctwa” nigdy się nie sprawdzały. Zaledwie cztery dni temu zawyrokował, że zbliża się zima, a teraz szedł do szkoły tylko w cienkiej bluzie. To samo tyczyło się relacji z Watanabe; tego samego dnia doszedł do wniosku, że nie będzie się z nim spoufalać, a wyszło z tego tyle, że byli teraz czymś na kształt przyjaciół. Czymś na kształt przyjaciół, bo Naoki ciągle nie był do końca przekonany.
Po zakończeniu tej jakże fascynującej pogawędki brunet nareszcie spojrzał na otaczające go korytarze i odkrył bardzo fascynującą rzecz. Nie miał zielonego pojęcia gdzie się znajduje. Szkoła do której obecnie uczęszczał byłą ogromnym kompleksem połączonych ze sobą sześciu budynków i istną plątaniną korytarzy i korytarzyków, w których właśnie się zgubił. Rozglądał się dookoła zaskoczony, lecz akurat w tym przejściu nikogo nie było. Słychać było jednak cichą muzykę dochodzącą zza ściany. Cofnął się o kilka kroków, wyjrzał za róg, zza którego jak mniemał przyszedł i nie uzyskując w ten sposób żadnej wskazówki westchnął cierpiętniczo.
Po jakimś czasie rozglądania się dookoła, zrezygnowany wystukał kilka słów w telefonie i schował go do kieszeni spodni. Dokładnie w tej samej chwili z jednego z pomieszczeń wyszedł niskiego wzrostu chłopak z blond czupryną. Nieznajomy, widząc dezorientację Eizo podszedł do niego i miłym dla ucha głosem powiedział:
– Coś się stało, Sempai?
Brunet jakiś czas rozważał odpowiedź, a jego lewa dłoń momentalnie powędrowała na kark, co było dla niego standardową oznaką zakłopotania.
– Właściwie to trochę głupio mi to mówić, ale jestem nowym uczniem i zupełnie się zgubiłem – Wplątał palce we włosy na karku i delikatnie pociągnął za ciemne kosmyki. – Może mógłbyś wskazać mi drogę do Klubu Miłośników Malarstwa? Z tego co się nie mylę, jest to sala P36? – Zabrzmiało to bardziej jak pytanie, niż stwierdzenie, ale jak już wiadomo, Eizo zupełnie nie ma głowy do liczb. Chłopak zaśmiał się dźwięcznie i powiedział, że chyba wie o co mu chodzi i że chętnie go zaprowadzi.
Naoki odprowadził zaspaną Mei do przedszkola, a sam skierował się w stronę szkoły. Podczas spaceru tą trasą weszły mu w nawyk wstąpienia do kawiarni, znajdującej się po drodze i tak też zrobił tym razem. Wnętrze kawiarni było urządzone czysto hipstersko, z charakterystyczną czarno-białą szachownicą na podłodze i kafelkami na ścianie imitującymi białą cegłę.
Jednak pomimo tego białowłosy lubił to miejsce. Lubił to, że każda osoba przebywająca tutaj była (lub starała się być) indywidualistą, lubił zapach kawy unoszący się w powietrzu, a przede wszystkim lubił obraz, który wisiał na tej szlachetnej ścianie z pseudo-cegły. Naoki już wiele razy przyglądał się mu będąc w tym miejscu i zawsze tak samo nie mógł się na niego napatrzeć.
Co do samego obrazu, był on utrzymany w kolorystyce niebiesko-pomarańczowo-granatowej i przedstawiał miasto, zbudowane w stylu gotyckim z wysokimi i wąskimi oknami oraz ze strzelistymi wieżami. Nie było to jednak zwykłe miasto, bo cały obraz miał charakter dziwnie tajemniczy i magiczny, budynki na nim były strasznie wysokie, a gdzieniegdzie człowiek miał wrażenie, że ziemia unosi się w powietrzu. Na dodatek w prawym górnym rogu lewitowała sobie wyspa, najzwyczajniej na świecie unosząc na swoim grzbiecie mały zamek. Magia.
Stojąc tak w kolejce do kasy i przyglądając się obrazowi, Naokiego tchnęła myśl aby sprawdzić telefon. Tym razem jego przeczucie okazało się słuszne, miał jeden nieprzeczytany sms.
Nadawca:
Eizo.
Treść:
Zgubiłem się w szkole (T o T). POMOCY!!!
Białowłosy spojrzał jeszcze na czas wysłania wiadomości.
– Dwadzieścia minut temu. – Mruknął sobie cichutko pod nosem, co jednak nie uszło uwadze mężczyźnie z brodą i w błękitnym sweterku, który stał przed Naokim w kolejce. No nic, teraz i tak nie ma jak mu pomóc.
Eizo i nieznajomy blond chłopak od kilku minut szli razem korytarzem, wesoło gawędząc. Brunet dowiedział się, że rozmawia właśnie z Hisato i że ten Hisato jest na wydziale muzycznym. Dodatkowo, został poinformowany jako-tako o układzie sal i innych rzeczy w szkole, na wypadek, gdyby znowu się zgubił. Wcześniej wchodził do szkoły głównym wejściem i poza stołówką (w której był może raz) w ogóle nie poruszał się po innym budynku, niż ten należący do plastyków. Nim się obejrzeli, znaleźli się pod klasą należącą do klubu Eizo. Już chciał się żegnać, gdy chłopak zapytał go o coś.
– Jest może Irie-sempai? Mówił, że tu mogę go znaleźć – Brunet zajrzał do środka pomieszczenia, ale nie było tam nikogo i poza rozwieszonymi na sznurku kilkoma akwarelami, od wczoraj nic się nie zmieniło.
– Irie-sempai? – zaśmiał się cicho pod nosem; śmiesznie to dla niego brzmiało – Nie, nie ma go. Przekazać coś?
– Nie trzeba. Dziękuję Watanabe-sempai. – blondyn uśmiechnął się do Eizo uroczo. Chciał mu powiedzieć, że to on powinien dziękować jemu, a nie odwrotnie, lecz ten już odszedł, po chwili znikając za rogiem.
~~*~~
– Opowiedz mi o szkole – Takie zdanie padło z ust Eizo, skierowane było natomiast do Ryu Irie. Czarnowłosy wesoło gawędził z dwiema identycznymi dziewczynami ubranymi w stroje baletowe, a gdy usłyszał słowa bruneta uśmiechnął się do niego, szybko zjadł ostatni kęs obiadu i pożegnawszy się z dziewczętami wyprowadził Eizo ze stołówki.
– Masz szczęście, że całkiem cię polubiłem. Gadaj. – Niebieskooki malarz skupił się i wyjaśnił odrobinę wyższemu od siebie chłopakowi sytuacje z wczoraj. Nie wspominał jednak o tym, że Hisato o niego pytał, a samego blondyna żartobliwie nazwał „wybawcą”.
– Dobrze, dobrze. Tylko czemu nie poprosiłeś naszego białaska?
– Ciężko poprosić o cokolwiek osobę, której nie ma, prawda? – Odpowiedział pytaniem na pytanie. Ryu zrobił poważną minę i podparł podbródek palcami lewej ręki.
– Dobra myślicielu, przerwa nie trwa wiecznie, a szkoła jest jednak całkiem spora.
W tej chwili Naoki siedział na korytarzu w przychodni dziecięcej w Tokio i czekał na swoją młodszą siostrę. Mei miała właśnie pobieraną krew do badań, a z racji, że blondynka była bardzo dzielnym dzieckiem nie widział potrzeby wchodzić z nią do gabinetu. W sprawach kontaktowania się z doktorem, białowłosy był zupełnym przeciwieństwem małej. Gdy sam był jeszcze dzieckiem, bał się każdego spotkania z lekarzem, a każda osoba w kitlu napawała go przerażeniem. Na wizytach zawsze towarzyszyła mu matka, przynajmniej do czasu urodzenia Mei. Data urodzin młodszej siostry chłopaka praktycznie pokrywa się z datą, porzucenia ich przez ojca. Potem Naoki musiał szybko wydorośleć, żeby pomagać mamie w opiece nad siostrą, podczas gdy ta była w pracy. W ten sposób pozbył się strachu przed lekarzami, który teraz wydawał się mu zupełnie irracjonalny.
Po niecałych pięciu minutach drzwi gabinetu otworzyły się i wyszła z niego mała blondyneczka z lizakiem w buzi i bandażem zawiniętym na wewnętrznej stronie łokcia. Towarzyszył jej doktor Oikawa – niski staruszek, który leczył jego samego i pewnie jeszcze ich trzydziestokilkuletnią matkę.
– Jutro po południu należy się zgłosić po wyniki panienki Mei. – Powiedział Oikawa, poklepał dziewczynkę po plecach i grzecznie się z nimi pożegnał.
– To co mała, gdzie teraz?
– Chodźmy do Zoo!
– Jak sobie życzysz.
– Nieźle się wczułeś w rolę przewodnika.
– Jak coś robić to porządnie, nieprawdaż? – Te słowa, w ustach osoby takiej jak Ryu brzmiały nadzwyczaj dziwnie, lecz Eizo postanowił pozostawić je bez komentarza. Szli właśnie krótkim korytarzem, znajdującym się w budynku centralnym, gdzie miała kończyć się ta mała wycieczka.
– Podsumowując – Odezwał się Eizo – Pięć budynków dookoła, każdy dla jednego wydziału i jeden budynek centralny w środku, wspólny dla wszystkich. Wszystko połączone tunelami, łącznikami, czy jak to się tam mówi, po to aby nie musieć przechodzić dworem. Sprytnie.
– Jesteś wyjątkowo rozumnym uczniem Watanabe – Irie zabrzmiał jak stary mistrz z jakiegoś klasztorów mnichów, co obaj skwitowali głośnym śmiechem. – No, dokładnie tak to jest. To ostatnie miejsce, które powinieneś zobaczyć.
Czarnowłosy otworzył jedno skrzydło drzwi, które jak się okazało prowadziły do sali gimnastycznej.
– Po co w szkole artystów, gdzie nie ma wf-u, sala gimnastyczna?
– Mamy kilka klubów sportowych, ale ta sala jest wykorzystywana głównie do różnych apeli i przedstawień. Właśnie trwają przygotowania do jednego z nich.
Było dokładnie tak jak mówił Ryu. Po mimo tego, że trwała przerwa obiadowa, na sali było zadziwiająco dużo ludzi. Większość z nich zajmowała się przygotowaniami do przedstawienia; nosiła rekwizyty, instrumenty czy pudła. Na scenie dwie osoby ćwiczyły śpiewanie jakiegoś utworu, a obok niej większa grupa powtarzała układ taneczny. Kilkoro chłopaków zajmowało się rozstawianiem sprzętu elektronicznego, podłączaniem mikrofonów itd. W lewym rogu ogromnego pomieszczenia, po drugiej stronie sali, grupka uczniów zajmowała się przygotowaniem dekoracji, a wśród nich Eizo rozpoznał Kuniko i Suzue. Chłopak energicznie pomachał do nich ręką, a dziewczyny w odpowiedzi uśmiechnęły się i szybko wróciły do pracy.
– Wow, robi wrażenie.
– Prawda? Wszyscy uwijają się jak w ulu. – Mimo tego, że Ryu udzielił mu odpowiedzi, Eizo puścił ją mimo uszu. Jego uwagę przyciągnęło coś innego, mianowicie chłopak, którego poznał wczoraj przed lekcjami i który wskazał mu drogę, chłopak który pytał go o Irie – Hisato – wchodził właśnie na scenę trzymając maleńkie skrzypce w ręku. Eizo chciał się jakoś odezwać, czy do Ryu, czy do Hisato, ale ten zaczął grać na instrumencie. Melodia, która się z niego wydobyła, już od pierwszych nut była piękną, zapierającą dech w piersiach piosenką. Towarzyszący mu czarnowłosy, słysząc tę piękną muzykę skierował wzrok na środek sceny, w miejsce gdzie stał blondyn. Ryu momentalnie zamarł, jego źrenice nienaturalnie się powiększyły. Jego dziwne zachowanie zwróciło uwagę Eizo, lecz po chwili, gdy chłopak nie wykonał żadnego ruchu skierował wzrok na scenę. Hisato również na nich patrzył i wydawał się być w nie mniejszym szoku niż Ryu. Mimo tego nie przestawał grać, chociaż melodia która wydobywała się z instrumentu stała się zupełnie rozstrojona, a jemu samemu trzęsły się ręce.
– Widzimy się w poniedziałek w klubie. Narka.
Nim brunet zdążył jakkolwiek zareagować Irie już nie było. Mimo tego, czuł się jak osoba, która jest obserwatorem ważnej kłótni, jak ktoś, kto nie powinien był byś świadkiem całej sytuacji. Jego intuicja zabrała głos. Ciekawe...
~~*~~
Wracając ze szkoły Eizo wstąpił do sklepu z akcesoriami, gadżetami i szeroko pojętymi artykułami do dekoracji domu. Jeszcze z dzieciństwa została mu awersja do tego typu miejsc; jak chodził do podstawówki, jego mama często zabierała go ze sobą na zakupy żeby, a to poduszkę, a to dziesiątą z rzędu świeczkę kupić. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie wejdzie do takiego sklepu, ale cóż, są rzeczy ważne i ważniejsze. Przemógł się, szybko skierował się do interesującego go stoiska, po drodze ignorując wszystkie uśmiechnięte buzie mikołajów czy chociażby pluszowe renifery z czerwonymi nosami. Odnalazł wzrokiem interesujący go produkt i wyjątkowo zadowolony, postanowił opuścić to miejsce jak najszybciej.
Po obejrzeniu wszystkich ptaków, gadów – w tym żółwi, którymi Mei wyjątkowo się zachwycała – żab, pająków i różnych innych stworzeń trzymanych w klatkach/akwariach, Naoki poprawił różowy szalki na szyi siostry i trzymając ją za rękę skierowali się w kierunku wystawy dużych ssaków. Białowłosy spojrzał na siostrę, uśmiechnął się do niej (co jemu nie zdarza się często) i zapytał:
– Mała, a chcesz może nakarmić zwierzątka?
– Tak, ce, ce blaciszku~! – Odpowiedziała dziewczynka i pociągnęła brata w stronę stoiska z pokarmem dla słoni, żyraf, dużych kotów czy pingwinów. Czy wszyscy starsi bracia robią takie rzeczy dla swoich małych siostrzyczek?
Rozmyślając o dzisiejszych zajęciach w klubie miłośników malarstwa Eizo wszedł do domu i przywitał się z ciocią. Może to z powodu rozkojarzenia, a może po prostu nie zwrócił na taki szczegół uwagi, ale w przedpokoju stała męska para butów, które nie należały do niego. Na wieszaku zaś wisiała czarna kurtka sportowa, również nie należąca do bruneta. Jak już zajrzał do garnka w kuchni i odkrył, że na obiad jest jego ulubione mięso z ryżem i sosem sojowym, udał się do swojego pokoju. Zamknął za sobą drzwi z białego drewna, wyjął z torby zakupioną wcześniej dużą świeczkę, a samą torbę rzucił na podłogę. Przez krótką chwilę wdychał waniliową woń do płuc, by w ten sposób pozbyć się wszystkich natrętnych myśli. Uwolniwszy umysł odstawił naczynie z woskiem w bezpieczne miejsce i rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu laptopa. Niestety, zamiast niego znalazł coś dużo gorszego. Swój najgorszy koszmar.
– Tęskniłem za tobą, Eizo.
Jejku, dziękuje za te środę! Teraz nie muszę sprawdzać co minute czy coś dodałaś ^^ Rozdział całkiem fajny, ponad przeciętną i... Udało ci się! Czytając to poczułam, że całkowicie pokryłaś się z perspektywą Nao oraz dialogami Mei :3 Oby tak dalej. Tylko te zakończenie... Chce więcej! Od teraz piszę komentarze regularnie, bo za tyle twojej pracy powinnam minutkę poświęcić. Weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję tobie za komentarz <3 Jeśli poświęcasz część siebie, a inni to doceniają, to jest najlepsze uczucie jakie można sobie wyobrazić. miód na serduszku *-*
UsuńSerio? Ja sama ciągle mam wrażenie, że perspektywa Nao ciągle nie do końca mi wychodzi...
Jeśli chodzi o zakończenia, to przecież one mają to do siebie, że che się więcej XD Z tego co pamiętam to się nazywa retardacja :3
Dziękuję i pozdrawiam cieplutko w ten zimny dzień.
Eizo jest totalną sierotą i gubi się wszędzie, gdzie tylko może. Znaczy w sumie to całkiem prawdopodobne, bo szkoły w Japonii rzeczywiście są śmieszne. Na przykład, wiedziałaś, że każda klasa ma swoją własną salę, w której odbywają się zajęcia? Plus w jednym kompleksie mają zajęcia tylko te same roczniki, co sprawia, że czasem ludzie z różnych roczników zupełnie się nawet nie kojarzą? To takie dziwne @-@
OdpowiedzUsuńWęszę romans miedzy Ryu i blondynkiem Hisato. Ale to ja.
Doktor Oikawa – śmiechałam tak bardzo, bo przed oczami od razu pojawił mi się Oikawa Tooru. Niski staruszek :')
Zoo w zimę? Ugh, nieprzyjemnie :(
No dobra, węszę większy romans Hisato z Ryu. Ekhem.
Co, co, co? Kto jest w pokoju Eizo? :ooo
Czyżby to jego gejowska przeszłość go odnalazła?