środa, 16 grudnia 2015

Podnieś mnie jeśli potrafisz... - Rozdział XI

Etto...
Rozdział miał być ładny, długi i baaardzo interesujący, ale wyszło tak jak zawsze XD Po za tym jestem w tej chwili w nie najlepszym humorze i zwyczajnie nie mam siły pisać dzisiaj czegoś więcej... Mam nadzieję, że i tak się spodoba, chociaż część :)
Dziękuję każdemu, kto skomentował coś ostatnio, ściskam was wszystkich <3
Ankieta ma służyć do pokazania mi, ile osób aktualnie tu zagląda, tak dla przypomnienia.
Rozdział z dedykacją dla Mephisto (wkręcił się w opowiadanie skubany XD) za zniszczenie mojego umysłu roślinożercami i mięsożercami (wcale nie chodzi o zwierzęta). 
No to co? Enjoy~
 
Eizo nigdy by nie pomyślał, że do kogoś poza Carterem poczuje taką silną więź. Po dziesięciu minutach rozmowy z Mitsu czuł się jakby spędzili razem niezliczoną ilość czasu i znali się jak najlepsi przyjaciele. Normalnie jak siostra.
Może całkiem to wyolbrzymia, ale czerwonowłosa dziewczyna okazała się kolejną nietuzinkową osobą, z którą złapał wspólny język. Jeśli brunet miałby się nad tym głębiej zastanowić, to klub, do którego dołączył jest zbiorem niesłychanych indywidualności, z czego wyjątkowo się cieszył. Zawsze pragnął przebywać w otoczeniu ludzi interesujących więc biorąc pod uwagę ludzi z jego poprzedniej szkoły musiał przyznać słuszność stwierdzeniu o dwóch stronach medalu.
Ale przecież teraz nie czas na roztrząsanie takich rzeczy, pomyśli o tym później. W przypływie męskości otworzył przed Mitsu drzwi od pokoju klubowego, rzucając przy okazji jakiś denny żart w stylu „puk-puk” z czego oboje śmiali się donośnie. Tylko Naoki, który był już w środku, z charakterystyczną dla siebie statecznością zdawał się nie pojmować idei dowcipu. Przywitali się ze sobą i przez pewien czas wszystko było we względnym porządku.
Gdy cała ekipa była już w komplecie i przygotowania do pracy zostały zakończone, brunet zauważył, że Naoki mimo pustego białego płótna nie wykonuje absolutnie żadnego ruchu, zawołał go. Ten jednak nie zareagował, więc Eizo chwilowo porzucił swój świeżo zaczęty obraz i pokonując tą krótką odległość między nimi podszedł do niego. Gdy podszedł bliżej, dostrzegł na płótnie białowłosego zajmujący prawie całą dostępną przestrzeń szkic ludzkiego oka, z wyjątkowo realnymi szczegółami, co chcąc nie chcąc wzbudziło podziw Eizo. Jednak myśl o tym, jak dobrym artystą jest Naoki ustąpiła miejsca innej, bardziej niepokojącej: Co się z nim dzieje? Było to właściwie zadane pytanie gdyż chłopak zdawał się zupełnie stracić kontakt z rzeczywistością. Stał w bezruchu, wpatrując się w praktycznie puste płótno z otwartymi ustami. Ręka trzymająca pędzel zatrzymała się i zawisła w połowie drogi do celu, a nabrana na niego niebieska farba powoli kapała na podłogę.
Delikatne szturchnięcie chłopaka w ramię nie wykazało żadnego rezultatu, więc Eizo potrząsnął ciałem białowłosego nieco bardziej energicznie.
Nic.
Zupełnie jakby oczekiwał jakiejś reakcji od lalki albo jakiegoś innego nieożywionego przedmiotu... Ale Naoki przecież był człowiekiem, a nie jakąś pustą kukłą!
– Naoki? Coś się stało? Naoki?
Nie słysząc odpowiedzi wyjął z jego ręki pędzel, odłożył go na miejsce i obrócił nie stawiającego oporu chłopaka w swoją stronę. Oparł dłonie na ramionach białowłosego i spojrzał mu głęboko w oczy. Kiedyś powiedział Naokiemu, że ma ładne oczy, ale teraz nie dostrzegał w nich tego samego. Jeszcze raz potrząsnął białowłosym, tym razem już całkiem konkretnie przestraszony. Dziwne, że inny klubowicze niczego nie zauważyli, każdy był zajęty swoją pracą.
– Co ci jest? Naoki Soho, słyszysz mnie?!


Białe, kłębiaste chmurki przepływały leniwie po błękitnym niebie, a soczyście zielona trawa łaskotała go w policzek. Kilka drewnianych gałązek wbijało mu się w plecy, ale zupełnie nie zwracał uwagi na to negatywne uczucie, skupiając się całkowicie na cieple otaczające jego dłoń. Promieniowało i pulsowało wprowadzając chłopaka w stan błogości.
Mógłby całymi dniami tak leżeć, byleby tylko mieć przy sobie osobę, którą kocha.
Móc trzymać jego dłoń.
Tylko tyle...
Odwrócił twarz od słońca tym razem skupiając swoją uwagę na dużych ciemnoniebieskich oczach osadzonych na roześmianej twarzy. Piękne niebieskie oczy spoglądały na niego z czułością...
Nagle obraz przed jego oczami zaczął się rozmywać. Z całego poprzedniego otoczenia pozostały jedynie oczy. Tak bardzo podobne, a jednak inne. Kilka razy zamrugał oczami próbując zrozumieć co się właśnie stało.
– Naoki? Co się dzieje, dlaczego płaczesz? – Zapytał się go Eizo, przerywając tym samym nawiązany wcześniej kontakt wzrokowy. I rzeczywiście, gdy dotknął dłonią policzka poczuł pod palcami ciepłą ciecz.
Oprzytomniał tak nagle, jak zaczął płakać. Wytarł pięściami mokre od łez policzki i rzucając im krótkie – Nic się nie stało – wybiegł z pokoju wspólnego.


Eizo wybiegł z pokoju i już miał gonić białowłosego, ale zatrzymały go ręce Ryu. Właściwie to nie tyle zatrzymały, co brutalnie przyszpiliły do ściany. Kilka centymetrów więcej wzrostu, którymi obdarzony został czarnowłosy umożliwiły mu unieść Eizo ponad podłogę i zrównać poziomem ich twarze. Hebanowe tęczówki spoglądały na bruneta ze złością i pewnego rodzaju zmartwienia, co dla dyndającego w powietrzu chłopaka okazało się być największą niespodzianką.
– Coś ty mu zrobił?! – wysyczał przez zęby.
Gdy Eizo przez jakiś czas nie udzielił odpowiedzi, a zamiast tego wpatrywał się w Irie pełnym lęku wzrokiem, ten drugi przycisnął mu przedramię do gardła. N-nie możliwe... C-co on...? pomyślał przestraszony, gdy lekko zaszumiało mu w głowie.
– Zapytam ostatni raz Watanabe – mówiąc to, wzmocnił nacisk na szyję bruneta – Co zrobiłeś Naokiemu? Gadaj! – potrząsnął nim gwałtownie, domagając się odpowiedzi.
– Ja...? Ja nic mu nie zrobiłem! – Zawahał się na chwilę – Odpłynął, więc potrząsnąłem nim troszkę... I spojrzałem mu w oczy?
Czerń spotkała się z błękitem i Ryu przez pewien krótki moment w ciszy mu się przyglądał.
– Cholera jasna! – Zaklął szpetnie, kiedy najwyraźniej coś sobie uświadomił, puścił bruneta wolno i puścił się w pogoń za białowłosym.
Eizo jeszcze przez chwilę siedział na podłodze wytrącony z równowagi, kiedy w drzwiach pokoju klubowego pojawiła się okolona dużymi okularami twarz przewodniczącej.
Chciał poznać odpowiedzi na tak wiele pytań, ale w tej chwili myślał tylko o jednym – Co się właśnie stało?
– Może porozmawiamy przy kawie? Coś czuję, że to może trochę potrwać.


Nogi niosły Naokiego coraz dalej i mimo usilnych starań nie był wstanie powstrzymać płynących po policzkach łez. Dopiero gdy dotarł do miejsca, które uważał za bezpieczne jako-tako uspokoił oddech. Drżącą ręką sięgnął po klucze, które dawno temu, w niewyjaśnionych okolicznościach załatwiła mu Mitsu i uporawszy się ze starym jak świat zamkiem znalazł się na dachu. Wcześniej traktował to miejsce jak swój prywatny azyl, świątynię, w której mógł odpocząć od zgiełku ogromnego miasta czy spokojnie pomyśleć.
Dziś jednak, zamiast podziwiać wyjątkowo, jak na tę porę roku, bezchmurne niebo z trzaskiem zatrzasnął drzwi i zsunął się po ścianie na podłogę. Podciągnął kolana pod brodę, a głowę wzniósł w niebo i pociągając nosem wymruczał – Nie sądziłem, że naprawdę dotrzymasz słowa i będziesz mnie nawiedzać...
– Nie powinieneś gadać sam do siebie – Usłyszał po swojej prawej stronie i zaczął w pośpiechu wycierać łzy rękawem. Po chwili zauważył jednak, że osobą stojącą w drzwiach jest nie kto inny jak Ryu więc odetchnął głęboko, uspokajając się.
– Nie gadam sam do siebie?! I jak mnie znalazłeś..?
– Znam cię nie od dziś białasku – Irie usiadł tuż obok Naokiego i wpatrywał się w niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Teraz to bez wyjaśnień nie odejdzie, nie ma mowy!
– Mówiłem do Uyko – Bąknął białowłosy, jednocześnie podciągając kolana jeszcze bliżej twarzy.
– Młody... – Ryu objął drugiego ramieniem i położył sobie jego głowę na piersi. Czuł jak jego koszula robi się mokra od łez Naokiego, ale czego nie robi się dla przyjaciół? – Minęło tyle czasu... Powinieneś dać sobie spokój, ułożyć jakoś życie od nowa...
– Ty tego nie zrozumiesz. – bąknął – Widziałem go, był tam ze mną, dokładnie taki jakiego go zapamiętałem. Ja nie mogę... Nie mogę tak po prostu...
– Zapomnieć? – Dokończył za Naokiego, a ten kiwnął potakująco głową. – Sądzę, że jednak powinieneś. Uyko chciałby twojego szczęścia.
Białowłosy zachmurzył się. Wiedział, że Irie w pewnym sensie ma rację, ale po prostu nie mógł tego zaakceptować. No cóż, jednak musi coś wymyślić, bo nie odpowiadało mu wieść życie rozhisteryzowanej nastolatki.
– Przemyślę to... Idziemy?
– Idziemy.

3 komentarze :

  1. Ojeju... Czy ja kiedykolwiek zajrzę tu w środę? ;-; Coś się zaczyna dziać, więc zwracam honor, umiesz pisać dramy :D Naprawdę fajnie wyszło, tylko niech ktoś w końcu wyjaśni biednemu chłopakowi co się dzieję... Sądzę, że nie ma sensu już wszystkiego ukrywać, bo przewidywalnym jest kto to Uyko. Chociaż pewnie i tu się mylę, tak jak z przeszłością Eizo... No nic, pozdrawiam i do następnej środy ~A :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótkie, ale bardzo fajne.
    I do tego akcja zaczyna się rozkręcać. :) Płaczący Naoki to niezła nowość. ;)
    Zobaczymy co będzie dalej. :D
    Powodzenia. ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mitsu została oficjalnie fag hag Eizo. Cudownie. Znaczy, w sumie to nadal nie jestem pewna czy Eizo nie jest biseksualny, ale zawsze utrzymujesz, że jest gejem, więc przyjmuję, że między nim a Mitsu nic się nie wydarzy. Oby ona też o tym wiedziała.
    Co się stało Naokiemu, wtf. Nao ma schizy D:
    Dlaczego Ryu tak się rzuca? O co biega? xD Jestem w kropce.
    Kocham to, że Ryu nazywa Nao białaskiem. To takie rasistowskie, a ja zawsze śmieję się z takich rzeczy. Przepraszam. xD

    OdpowiedzUsuń