Chwila, która dla nas była wiecznością została w końcu przerwana. Przerwała ją Agnieszka, a uczyniła to swoimi łzami. Zapłakanymi oczami spojrzała na mnie i uśmiechnęła się:
– Jak bardzo się cieszę. Dwie najważniejsze osoby w moim życiu postanowiły zostać parą. Wspaniale.
Moje serce podskoczyło słysząc te słowa. Cały stres w jednej chwili wyparował, zastąpiło go szczęście. Mocno przytuliłem dziewczynę, nie wiem co by się stało gdyby jednak nie zaakceptowała naszego związku.
Spojrzałem na Cypriana, on też wydawał się odczuwać ulgę. Spojrzał na siostrę i od razu zmarkotniał. No tak, Agnieszka nie wyglądała za dobrze. Jej choroba postępowała bardzo szybko i nie wiadomo czy uda się jej ją zwyciężyć. Wierzyliśmy w to całym sercem, ale czy to wystarczy?
Jednak sama dziewczyna nie wyglądała na przejętą tym tematem. Wydawała się być pogodzona ze swoim losem. Uśmiechała się, to dobrze, że jest szczęśliwa. Znając ją, pewnie myślała, że gdy ma blisko siebie osoby które kocha i na dodatek jest otoczona książkami, to wszystko się ułoży. Cała Agnieszka.
– Dziękuję siostrzyczko. Nie masz pojęcia jak się stresowałem. – Cyprian odezwał się po raz pierwszy, odkąd weszliśmy do sali. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze bardziej i złapała go za rękę.
– Niepotrzebnie, przecież kocham was obu. Wasze szczęście jest moim szczęściem.
Zrobiło mi się cieplej na sercu, a Agnieszka opadłą na poduszki. Musiała być zmęczona, więc postanowiliśmy, że już pójdziemy. Gdy byliśmy już przy drzwiach powiedziała słabym głosem:
– Jacek, poczekaj chwilkę. Chcę ci coś powiedzieć. – Kazałem chłopakowi zostać za drzwiami, a sam posłusznie usiadłem przy łóżku, czekając.
– Mam do ciebie prośbę. Czy mógłbyś oddać moje książki do biblioteki? Jedna miła bibliotekarka przynosiła mi je co jakiś czas, ale teraz zachorowała, a za kilka dni kończy się termin... Mógłbyś?
Pomyślałem sobie co to w ogóle za głupie pytanie? Biorąc pod uwagę co ona kiedykolwiek zrobiła dla mnie, wydaje się to być błahostką. Od razu odpowiedziałem twierdząco, z uśmiechem na ustach. Cała Aga.
Pogadałem z nią jeszcze chwilę, ale uświadomiłem sobie, że blondyn na mnie czeka. Wziąłem wskazane tomy w ręce, grzecznie się pożegnałem i wyszedłem.
~~*~~
Od momentu, kiedy powiedzieliśmy siostrze blondyna o naszym związku wszystko stało się prostsze. Było to dwa tygodnie temu. Niby niedawno, a jednak wydarzyło się tak wiele.
Mój związek z Cyprianem nabrał jeszcze większego tępa. Spędzaliśmy ze sobą całe dnie i całe noce, co stało się dodatkowo łatwiejsze, ponieważ moi rodzice wyjechali z kraju za pracą i nie mieli nic przeciwko temu, żeby chłopak zemną zamieszkał. Dużo czasu zajmowały nam wizyty w szpitalu u Agnieszki, gdzie stałem się łącznikiem z biblioteką. A jej stan zdrowia znacząco się poprawił. Nie była już tak chuda, nabrała kolorów, a my nabraliśmy nadziei, że któregoś dnia uda jej się opuścić to miejsce. Że wygra.
Zero problemów, istna sielanka. Aż do dzisiaj.
Cyprian doszedł do wniosku, że koniecznie musi porozmawiać z siostrą, sam na sam i wybrał się do szpitala , zostawiając mnie w domu. Dziwnie się czułem gdy nie było go w pobliżu, ale grzecznie czekałem na jego powrót. Chwyciłem do ręki jedną z książek, które miałem przy najbliższej okazji zanieść dziewczynie. Miała tytuł „Tam gdzie spadają anioły”, zaciekawiłem się.
Gdy ja dałem się do reszty pochłonąć tej pięknej powieści Cyprian wpadł do domu, robiąc przy tym ogromny hałas. Spokojnie zamknąłem książkę, wstałem i powolnym krokiem poszedłem do przedpokoju. Chłopak siedział oparty o drzwi wejściowe, twarz miał ukrytą w dłoniach. Słychać było szloch odbijający się od kamiennych ścian. Szybko podbiegłem do mojego chłopaka i uklęknąwszy tuż przed nim ująłem jego twarz w dłonie. Rzeczywiście, spływały po niej łzy, lecz mimo to chłopak uśmiechał się.
– Co się stało? – Spojrzał na mnie swoimi pięknymi oczami, a z jego ust wypłynęły słowa, które zmieniły moje życie już na zawsze.
– „Cieszę się, że byliście ze mną. Dziękuję” to ostatnie słowa Agnieszki. Nie żyje.
Czas zatrzymał się w miejscu, świat przestał istnieć. Istniała tylko dziura w moim sercu, które teraz ziało smutkiem i samotnością. Skuliłem się w sobie, po mojej twarzy zaczęły płynąć łzy. Tym razem role się odwróciły, to Cyprian pocieszał mnie. Przygarnął mnie do siebie, objął rękoma i szlochał razem ze mną. Siedzieliśmy tak, oparci o drzwi, przytuleni do siebie i płaczący przez naprawdę długi czas, aż przestaliśmy. Tak po prostu, skończyły nam się łzy. A może to przez samą obecność siebie nawzajem? Może to Agnieszka nad nami czuwała i nie chciała żebyśmy byli smutni? Tego nie wiem, ale wiem, że dopóki jesteśmy razem nie ma rzeczy niemożliwych.
Nawet jeśli nastąpi koniec, my przetrwamy.
Bo ja kocham ciebie, a ty mnie.
Witam...
Troszkę czasu mnie nie było, w moim życiu wydarzyło się sporo rzeczy w tym czasie i wolałabym zbytnio o tym nie mówić, więc...
Dawno temu obiecałam dalszą część tego i dzisiaj daję Wam ją w ramach przeprosin
*próbuje jakoś przebłagać*
W poniedziałek minęły moje pięć miesięcy na tym blogu, a na dniach osiągniemy pięć tysięcy odsłon, yey!
Napisałam ten tekst dawno i pod wpływem chwili i mam nadzieję, że się spodobał.
A nawet jeśli nie, to z następnym postem wracamy do PMJP :P
Co ja mogę jeszcze powiedzieć?
See ya~
Umarła, ona naprawdę umarła... ;( Płakać mi się chce... :(
OdpowiedzUsuńAle z tej dwójki to naprawdę urocza parka. :) <3
Czekam na dalszą częś zarówno tego jak i opopwiadania "Podnieś mnie jeśli potrafisz" (tego bardziej, tak szczerze ;) ).
Weny życzę. ;*
Dziękuję bardzo za komentarz. Muszę cię jednak zasmucić - od samego początku to opowiadanie miało być two-shotem i raczej nie przewiduję kontynuacji :c
UsuńNigdy nie sądziłam, że moja twórczość wzbudzi w kimś tak silne uczucia. Moje pisarskie ego czuje się miło połechtane, dziękuję <3
Dziękuję też za wenę, bo ostatnio z nią u mnie ciężko...
*kłania się nisko* "-To dla mnie zaszczyt." :D
UsuńA tak na poważnie, to czekam dalsze opowiadanka. <3 ;*
Jeszcze raz weny. ;*
Chwila...
UsuńJak to nie będzie kontynuacji.? Dlaczego.? Łeee.. *płacze jak małe dziecko*. Ja chce. *tupie nogą*.
No cóż, mam jeszce "Podnieś mnie jeśli potrafisz". :D
Podoba mi się to, że wstawiłaś odnośnik do pierwszej części. Lubię, jak na blogu nie trzeba niczego szukać. <3
OdpowiedzUsuńOch, nie zgadłam, Agnieszka się cieszy. W sumie dobrze. Trochę słabo byłoby, gdyby brat odbił jej chłopaka, choćby ze względu na jej zaawansowany nowotwór.
Niestety nie podzielam optymizmu głównego bohatera i wychodzę z założenia, że skoro choroba postępuje bardzo szybko, to raczej nie wróżę jej długiego życia. Biedna Agnieszka.
Widzę, że bardzo kręci cię temat akceptacji środowiska LGBT. Masz jakieś doświadczenia? Przepraszam za bycie wścibską, nie musisz odpowiadać.
Kurcze, sądziłam, że Agnieszka ma mu coś ważnego do powiedzenia, ale ona chciała tylko go poprosić o zwrócenie książek do biblioteki xD Z drugiej strony to poważna sprawa. Aż mi się przypomina scena z serialu Being Human, kiedy po jednego z bohaterów przyjechała policja, a on obudził się w środku nocy, pytając: to przez te książki z biblioteki, prawda?! Ach, Mitchell <3
Och, i umarła. Szkoda Cypriana. Ugh, trochę patowa ta scena.
Słuchaj, z racji tego, że dotarłam do końca twojego bloga, to postaram się przekazać ci parę złotych myśli:
Po pierwsze: powiem ci o błędzie, który powtarzasz wciąż nawet w nowych częściach. Mianowicie notorycznie piszesz tą zamiast tę. Odmiany tą używamy tylko jeśli określany rzeczownik kończy się na literę ą. Zwykle jednak stosowana jest forma tę.
Poza tym naprawdę poprawiłabym pierwsze rozdziały. Mniej więcej do momentu, kiedy współautorka bloga cię z nim zostawiła. Naprawdę jest tam sporo błędów, które z łatwością wyłapie sam Word, jeśli przekopiujesz do niego tekst.
Ale najważniejsza moja uwaga to: świetnie ci idzie! Początki były średnie, ale widać wielkie postępy. Nowsze rozdziały są nie tylko lepsze pod względem gramatycznym, ale także bardzo poprawił ci się styl. Jestem zachwycona i z niecierpliwością czekam na kolejne części, które tym razem będę czytała i komentowała na bieżąco.
Pozdrawiam cię serdecznie,
M.P.
Tyle razy pisałam Ci na Twoim blogu, że Cię kocham i nie jestem w stanie tego zliczyć więc niech będzie "o jeden więcej" :3 Twoje komentarze albo bardzo mnie rozbawiły, albo zawierały rady, do których postaram się zastosować. To się nazywa konstruktywna krytyka! God bless you!
UsuńMoi bochaterowie z założenia są mało spostrzegawczy XD Nao to Nao, nie czepiaj się jego emowego stylu bycia, chłopak nie miał łatwo, tak?! :D A to co działo się w ostatnim rozdziale to, mała niespodziewanka, jeśli można tak powiedzieć...
Muszę się do czegoś przyznać: Zaczynałam pisać to opowiadanie zupełnie spontanicznie, nie robiłam żadnego researchu ani nic, więc nie zwróciłam uwagi na te nazwiska... Teraz już troche za późno żeby to zmieniać, nie sądzisz?
CARTER TO GENIALNE IMIĘ!! Sama jego osoba nawet mi niezbyt przypadła do gustu, ale jest mi potrzebny ^.^ Możesz mieć co do niego trochę racji, ale nigdy nie wiadomo co z tego wyniknie... Może nagle przestawię się na gore? XD Poza tym, najprościej mówiąc, jest on postacią silnie emocjonalną i może troszkę do tego niestabilną w tych emocjach :P
Eizo jest moim kochanym gamoniem i będę go bronić własnym ciałem! Ale czy przechodzi na złą stronę mocy to nie wiem, zastanowię się jeszcze. Jedno jest pewne: ma zajebistych rodziców XD
Nie mam ostatnio czasu, chęci ani weny, ale skoro Ty znalazłaś czas żeby przeczytać moje wypociny (nie ważne ile ci to zajęło) to postaram się coś wygospodarować, mimo że aktualny momęt fabuły jest dla mnie ciężki do opisania. A próbowałam nie raz. Najwyraźniej nie nadaję się do poważnych rozmów...
I nie, nie mam doświadczenia w LGBT. <- kropka nienawiści tak bardzo XD
Dzięki za poświęcony czas i te wszystkie komentarze, wybacz że odpowiadam tylko jednym... Ale powiem jeszcze tylko: Woah! Nie spodziewałam się zupełnie tego, że wpadniesz, a tego, że planujesz zostać na trochę dłużej jeszcze bardziej. Zabieram się za pisanie i czekam na kolejny rozdział WG <3
Paaaa~
Cieszę się, że dobrze odebrałaś moje komentarze, później jak przeczytałam je już po opublikowaniu, czasem zastanawiałam się czy nie przekroczyłam granicy przyzwoitości. Nie miałam nic złego na myśli! I dziękuję za miłość :)
UsuńNie będę się już czepiać Nao, ale wciąż nie do końca jestem do niego przekonana. To po prostu nie jest postać dla mnie. Ale no czekam na to w jaki sposób rozwiniesz najnowszy wątek.
Dobrze rozumiem to, że zaczynałaś opowiadanie spontanicznie! Tak samo było ze mną i z WG. Szkoda trochę tych nazwisk, ale chyba rzeczywiście teraz już dziwnie byłoby wprowadzić zmiany. Zresztą zrobisz jak uważasz. Autor jest panem swojego tekstu i nikt nie ma prawa kazać mu zmienić cokolwiek w fabule. Ja też nie zamierzam w żaden sposób na ciebie wpływać, tylko przekazuje ci moje spostrzeżenia ;)
Właśnie mnie też sam Carter do końca nie przekonuje i jakoś – tak, jak już wspominałam – mu nie ufam, ale imię ma genialne. Dobrze rozumiem wprowadzanie postaci w celu popchnięcia fabuły. Można powiedzieć, że Carter to trochę taki Wolfram, chociaż Wolfram jest jeszcze mniej od Cartera sympatyczny.
Eizo jest kochany, to moja ulubiona postać w twoim opowiadaniu. Lubię takich wesołych bohaterów.
Bloga czytałam i pisałam komentarze wczoraj prawie cały dzień. Jest tego więcej niż myślałam, ale dobrze się bawiłam. Wiem, że czasem ciężko napisać kolejny rozdział. Wielokrotnie stanęłam już przed podobnym problemem. Ale pisz, możesz nawet po pół strony dziennie. Pisanie jest jak malowanie i uczenie się – im więcej i częściej do tego siadasz, tym lepiej ci to wychodzi.
Dialogi były moimi nemezis od zawsze. Uważam, że teraz wychodzą mi o niebo lepiej, ale tutaj chyba też w grę wchodzą częste ćwiczenia i próby. Do tego sporą uwagę przywiązuję do dialogów w książkach i filmach albo przysłuchuję się rozmowom w miejscach publicznych. To bardzo pomaga.
Z przyjemnością znalazłam dla ciebie czas, przepraszam, że zajęło mi to tak długo. Rozumiem, że nie masz czasu na odpowiedź na każdy komentarz, a poza tym nie jestem pewna, czy każdy wymagałby nawet jakiejś większej odpowiedzi.
Pozdrawiam cię serdecznie,
M.P.