wtorek, 4 sierpnia 2015

Podnieś mnie jeśli potrafisz- Rozdział I

Ohayo~
Szczerze...?
Troszkę się stresuję, pierwszy raz pokazuję światu jakieś moje dzieło.
Jak to w Role Play'u jedna z nas wciela się w seme, a druga w uke.
Przypadła mi rola być tym pierwszym (XD), mianowicie to Eizo.
Tsuki jest naszym kochanym ukesiem- Naokim.
Etto... Co by tu jeszcze...
A, wiem. Następny rozdział pojawi się jak go napiszemy, czyli nie wiadomo kiedy.
Sądzę, że nie potrwa to długo, bo mamy wenę na to opo *-*, przynajmniej ja.
Oddaję głos, Tsuki
Miłego czytania :)

Heelu~
Dziękuje ci skarbie że to edytowałaś.. a ja gówno zrobiłam.. wybacz v.v
*szepcze* i tak mnie kochasz. buhuhuhuhu~
Też myślę że rozdział będzie stosunkowo niedługo, bo wene mamy~
No to co, miłego czytanka. O ile ktoś się tu w ogóle pojawi..
Bye, bye pysie c:


Naoki siedział na czacie, przeglądając profile znajomych. Nikogo nie było, w końcu było coś koło ósmej rano, niedziela. O tej godzinie wszyscy śpią, a że jego młodsza siostra robi mu pobudkę z samego rana, to nigdy nie ma szans się wyspać.

Eizo stał właśnie na płycie lotniska głównego w Tokio. Jego krótkie, brązowe włosy rozwiewane były przez wiatr. W ręku trzymał swoją torbę, w której znajdował się jego ukochany szkicownik. Przyjechał do tego miasta, aby zapisać się do prestiżowej akademii sztuk pięknych. W jego rodzinnym mieście jedyną szkołą było zwykłe liceum, więc gdy ciotka zaoferowała, żeby razem z nią przyjechał do stolicy zgodził się od razu. To może być dla niego ogromna szansa na rozwinięcie swoich umiejętności. Z drżącym sercem skierował się w stronę odbioru bagaży. Właśnie zaczynało się jego nowe życie i chciał z niego czerpać tyle ile tylko się da.

Chłopak z obojętnym wyrazem twarzy wstał od komputera i wyszedł z pokoju kierując pierwsze kroki w stronę kuchni. Niespodziewanie z pokoju naprzeciwko wyskoczyła, ubrana w jaskrawo-różową sukienkę, mała dziewczynka, która przyległa do nogi Naoki'ego. Była to jego pięcioletnia siostrzyczka – Mei. Jego mały skarb, jedna z niewielu osób jakie lubił, a co dopiero kochał. Podniósł ją momentalnie z lekkim uśmiechem.
– Ładnie to tak brata budzić? – ta zaśmiała się i wydęła policzki.

Eizo z nosem przyklejonym do szyby jechał taksówką przez centrum Tokio. Pierwszy raz znajdował się w tak ogromnym mieście. Właściwie, to jest to chyba pierwszy raz, kiedy opuścił swoją rodzinną wioskę, z zamiarem zamieszkania gdzie indziej na dłużej. Przejeżdżał właśnie przez główne skrzyżowanie Shibuyi, najbardziej reprezentacyjne miejsce w całej stolicy. Wszystko tu było tak inne, duże i imponujące. I pomyśleć że od dzisiaj będzie tu mieszkać.

Mała dziewczynka zaczęła coś seplenić, ale on nic z tego nie zrozumiał. Była ona jedyną osobą przy której się uśmiechał, a jest to wyjątkowo rzadkie zjawisko, jak można zauważyć. Ostrożnie postawił dziecko na ziemi. Matki nie było w domu, więc został z nią sam. Niby mała dziewczynka, a jednak wielka odpowiedzialność.
– Jesteś głodna? – dziewczynka skinęła głową i z piskiem radości zbiegła po schodach do kuchni. – Uważaj bo spadniesz! – krzyknął za nią, także schodząc po schodach.

Po pewnym czasie, spędzonym w dusznym wnętrzu taksówki, zatrzymali się przed jakimś budynkiem. Był to niski, zaledwie kilkupiętrowy blok, pomalowany na kolor dojrzałej brzoskwini. Chłopak wyciągnął z bagażnika dwie walizki, jedną swoją, a a drugą należącą do jego ciotki. Oboje wzięli ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wiedząc że mają ograniczoną ilość, a właściwie wagę, bagażu który mogą przewieźć ze sobą samolotem. Cała reszta zostanie im przysłana pocztą jakoś w tygodniu.
– Dziękuję. – Mruknął, do kobiety stojącej po jego lewej stronie. Była ona dość niską i pulchną osobą. Z zewnątrz wyglądała na wredną i opryskliwą, ale Eizo wiedział, że tak naprawdę miała wielkie serce.
– Za co kochanie?
– Za szansę wyrwania się z tej dziury – zaśmiał się. Od zawsze pragnął uciec z tamtego miejsca, czuł że to nie jest jego miejsce. I, mimo że, dopiero w drugiej klasie liceum, ale się udało.
– Nie masz za co dziękować. To nic takiego.
– Ale dla mnie znaczy naprawdę dużo. Chodźmy...

– Blacisku, blacisku!
– Już jestem, no jestem – otworzył lodówkę – chcesz serek?
– Chce chce! – zasepleniła mała istotka, brat podał jej Jogurt o smaku waniliowym.
– Siadaj do stołu, bo się ubrudzisz – spojrzał na nią poważnym wzrokiem na co ona odparła swoim radosnym, piskliwym głosikiem – Hai hai!
Grzecznie usiadła przy dużym dębowym stole, machając nóżkami niespokojnie i wpatrując się w brata.
– Nie ubrudź się, dobrze? – pochylił się nad nią a ta śmiało skinęła głową i zabrała się za jedzenie.

Eizo uważnie przyglądał się swojemu nowemu pokojowi. Było to przestronne pomieszczenie, ze ścianami w odcieniu błękitu. Miało tylko jedno duże okno, z którego widać było podwórko, a na nim dzieci grały właśnie w piłkę. Widok był bardzo spokojny, tak niepodobny do zgiełku tego miasta. Mimo że był to jego pierwszy dzień w Tokio, już zdążył zauważyć, że zawsze jest tu głośno. Całkowita odmienność małej wioski z której pochodził.
W kilka minut rozpakował swoje rzeczy. Miał ze sobą tylko kilka ciuchów, zestaw do rysowania i laptop. Ten ostatni chwycił w ręce i usiadł na łóżku. Po kilkuminutowych perypetiach uzyskał w końcu dostęp do internetu. Nikt z jego znajomych nie był aktualnie online, jedynie Nao był dostępny kilka minut temu.
– Nolife jeden – mruknął sobie pod nosem i zamknął klapkę laptopa. Co on będzie robił w zupełnie obcym mieście w którym nie ma żadnych znajomych?

Chłopak wrócił do pokoju i usiadł na fotelu kolo biurka, podpierając się o nie łokciami i spoglądając na osoby online na wyświetlaczu jego laptopa. Już miał coś napisać, gdy nagle do pokoju weszła jego siostrzyczka cala umazana jogurtem.
– Jezu sieroto... mówiłem żebyś uważała – pokręcił głowa i podniósł ja niosąc do łazienki. Mała wierciła się i piszczala.
– Ale blacisku! Musisz zobaczyć co zrobiłam! Blacisku!

Jednak Tokio jest dużo większym miastem niż się Eizo wydawało. Nie mając co robić wybrał się na spacer po najbliższej okolicy. W końcu przez jakiś czas będzie tu mieszkał, przydało by się wiedzieć co się znajduje dookoła. Przeszedł jedną ulicę, kolejną...i zgubił się.
Najzwyczajniej w świecie się zgubił. Pierwszy raz widzi na oczy tę część miasta i nie ma zielonego pojęcia jak trafić stad do domu. – No nic, pozostaje jedynie rozejrzeć się tutaj... – pomyślał z rezygnacją.
Jedynym elementem nie pasującym do całej tej mrocznej i brudnej uliczki, był schludny sklep, który od zewnątrz wyglądał na coś na kształt papierniczego pomieszanego z księgarnią. Zaciekawiony brunet szybko przeszedł odległość dzielącą go od tamtego miejsca i już chwytał za klamkę, gdy drzwi uderzyły go prosto w twarz.
– Ałaaa – upadł na ulicę. Rozcierając swój obolały nos spojrzał na swojego oprawcę. Był to chłopak, najprawdopodobniej w jego wieku. Miał śnieżnobiałe włosy i błyszczące oczy, których koloru ze względu na swoją pozycję nie był w stanie dostrzec. Chłopak trzymał w ręku nowy szkicownik – taki sam jak Eizo zostawił u siebie w domu – i kilka innych artykułów do rysunku.

Chłopak wychodząc ze sklepu usłyszał głośny krzyk i dostrzegł upadającego mężczyznę, wydawało mu się że starszego od siebie. Był dobrze wychowany wiec szybko podał mu rękę.
– Nic ci nie jest? Przepraszam nie zauważyłem cię...

Z zaintrygowany wyrazem twarzy przyjął pomoc nieznajomego. Mimo że widział chłopaka po raz pierwszy w życiu, instynktownie dostrzegł że mogą mieć wiele wspólnego. Gdy już wstał i otrzepał ubranie spojrzał chłopakowi prosto w oczy i odpowiedział – Nie myślałem że jestem tak mało widoczny – zamieniając tą całą sytuację w żart.

Naoki zaśmiał się cicho, co było do niego nie podobne. Ten mężczyzna dziwnie na niego działa... – Przepraszam jeszcze raz – Szybko się opanował i wrócił do swojego obojętnego wyrazu twarzy.

– Może w ramach zadośćuczynienia powiedz mi jak dotrzeć do ulicy św. Alojzego Wacława? – Podrapał się zakłopotany po karku – Szczerze mówiąc to trochę się zgubiłem.

Chłopak powiedział obojętne – taa... – Obrócił się na piecie i nie oglądając ruszył do przodu. – Chodź – prychnął i spuścił głowę w dół.

Białowłosy udzielił mu obojętnie-potwierdzającej odpowiedzi i ruszył przed siebie, zostawiając Eizo w tyle. Jak nieznajomy początkowo wywarł na nim pozytywne wrażenie, to teraz zaczynał je stopniowo tracić. W jednej chwili dogonił chłopaka i szli teraz ramię w ramię... W ciszy... A Eizo bardzo nie lubił ciszy, kłóciła się ona z jego, często narwanym charakterem. Musiał ją jakoś przerwać i wybrał najbardziej oklepany ze sposobów.
– W ogóle to jestem Eizo, a ty?

– Naoki.. Ale mów mi Nao – podał mu nieco drżącą rękę – Miło mi – spojrzał na niego, ale szybko odwrócił wzrok od ciemnych i całkiem ładnych oczu mężczyzny.

Dalsza część drogi minęła im w milczeniu. Naoki prowadził go mniejszymi i większymi uliczkami, jakby dokładnie wiedział dokąd zmierza. Musi mieszkać w Tokio naprawdę długo – przemknęło przez myśl Eizo. Nim się spostrzegł trafili na ulicę na której, od dziś mieszkał.
– Dobra, dalej już trafię sam – uśmiechnął się do niego dobrotliwie. Zauważył, że chłopak nie był zbyt wylewny, bo po tym zdaniu powiedział krótkie – Na razie – i zawrócił w swoją stronę. Eizo patrzył jak sylwetka białowłosego staje się coraz mniejsza, aż wreszcie zniknęła w jakieś uliczce. Stał tam jeszcze chwilę, a potem skierował swoje kroki w kierunku domu.
Jedno jest pewne, musi zacząć orientować się w tym mieście, bo kiedyś znowu się zgubi. I gdzie znajdzie potem drugiego takiego szlachetnego samarytanina, co by mu wskazał drogę?

4 komentarze :

  1. Ohayo~

    No więc, zacznę od tej mniej przyjemnej części, która jednak będzie dość krótka, a mianowicie do krytyki. Dziewczyny, postarajcie się trochę bardziej o sformatowanie tekstu - mam tu na myśli zachowywanie odpowiedniego odstępu od znaków typu "-" lub "...", bo kilka razy zauważyłam, że brak było spacji to tu, to tam. No i jeszcze jeden aspekt - ulica Świętego Alojzego Wacława w Tokio? Wiem, że wszystko jest możliwe w sumie, ale wywołało to na mojej twarzy uśmiech :D

    A teraz przejdziemy do jakże przyjemnej części pochwał. Ogólnie pomysł jest dobry - pierwszy raz czytam pisany przez kogoś RP (szczerze - obawiałam się jak to wyjdzie, ale najwidoczniej niepotrzebnie) i zaskoczyłyście mnie tym, jak łatwo ze sobą współgracie. Bałam się, że może teksty nie będą ze sobą spójne, ale osiągnęłyście odwrotny efekt, za co macie u mnie dużego plusa. Czytało mi się płynnie i szybko, co jest naprawdę ważne w opowiadaniu.

    Co do fabuły i bohaterów - mam świadomość, że jest to dopiero pierwszy rozdział, więc powstrzymam się z moimi uwagami i jeśli nie zostaną one rozwiane następnymi częściami, to napiszę o co mi chodzi.

    Lecę czytać dalej :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Arigatu~ bardzo się ciesze że komuś się podoba :3 Co do spacji, to postaramy się naprawiać ewentualne blędy, albo zastosować je w przyszłych rozdziałach. Dziękuję zaaa krytyke, ona naprawde motywuje i się przydaje~ Jeszcze raz Dziękuję! ~

      Usuń
  2. Hej, milion lat temu (tak na oko) obiecałam, że przeczytam twojego bloga i dam znać, co myślę i uważam (bo przecież taka jestem ważna, jasne), i dzisiaj nadszedł ten dzień: dzień pełen narzekania!
    Z góry przepraszam, że nie skomentuję pierwszego wpisu, ale jakoś dostaję alergii od tego typu historii o bitych nastolatkach, prócz cała fabuła wydała mi się odrobinę nielogiczna. Na dodatek, z tego co zauważyłam ten wpis został opublikowany przed tym, jak dołączyłaś do drużyny, więc mam nadzieję, że nie będziesz mi miała tego za złe.
    Z tym narzekaniem to nie żartuję, bo według mnie powinnaś bardziej przykładać się do poprawnego betowania tekstu. Począwszy od dywiz (-), które powinny być co najmniej półpauzami (–) albo nawet myślnikami (—), na literówkach kończąc. Może warto byłoby też wstawić jakieś wcięcia w tekście. Jeśli sama nie dajesz rady to proponuję zgłosić się do jakiejś bety. Z mojej strony polecam serdecznie stronę betowanie na blogspocie, ale proponuję, żebyś i tak we własnym zakresie jeszcze raz przejrzała teksty.
    Do tego nie do końca przekonuje mnie sposób prowadzenia narracji i zmieniania miejsca co akapit, ale nie przejmuj się, to może także być moje zboczenie.
    Trochę wkurza mnie ten szablon i fakt, że zakładki i linki nie są widoczne dopóki nie najedziesz na nie myszą. Mogę pomóc ci to zmienić, jeśli nie wiesz do końca, jak to zrobić.
    Już przestaję cię dręczyć o formę! Bardzo za to przepraszam, ale to takie moje małe zboczenie. Przepraszam za śmiałość, jeśli któryś z tych komentarzy cię uraził.
    Początek strasznie przypomina mi anime Durarara, ale to miłe skojarzenie. Strasznie lubiłam tę serię na początku. Ich rozmowy na czacie były świetnym motywem. Serek na śniadanie – widzę, że ktoś tu nie umie gotować xD Czemu Mei sepleni na różne sposoby? Na początku nie wymawia r w słowie braciszku, a później nagle umie już r, ale nie umie wymówić sz!
    Nie ma to jak miłość od pierwszego uderzenia. To takie zabawne psychologicznie, bo – nie wiem czy zamierzałaś to zrobić, ale – pierwszym, co robi Eizo po zgubieniu się w nieznanym mieście, to wejście do najbliższego sklepu z przyborami artystycznymi. To takie fajne, bo można wysunąć wniosek, że chłopak będąc niepewnym i trochę pewnie przestraszonym, lgnie do jedynej znajomej rzeczy w pobliżu: czegoś, co kojarzy mu się ze sztuką. Wow.
    Zachowanie gburowatego Naokiego trochę mnie zdziwiło, bo wyglądało na to, że najpierw będzie serdecznym nieznajomym, później nagle mina mu zrzedła, ale ostatecznie kazał na siebie mówić Nao, co ogólnie jest troszkę dziwne, biorąc pod uwagę oficjalność wszelkich spotkań w Japonii. Poza tym rozumiem, że Naoki i Eizo to nazwiska, bo często mijają lata nim Japończycy zaczynają się do siebie zwracać po imionach. Nie rozumiem do końca motywów Naokiego. Póki co przynajmniej :D
    Szkoda, że Eizo nie wymusił na Nao trochę więcej komunikacji, ale coś mi mówi, że ci dwaj się będą jeszcze dogłębnie komunikować :')

    OdpowiedzUsuń